Więzisz sobie biednych,
każesz wić w myśli
odmętach stęchłych,
duszne komnaty są
za twym cienistym progiem,
a w świetle gnasz
robactwa roje.
Za krokiem krok się niesie echem
i odbija w uszach grzmotem,
pali krew na złocie lic
bezbronności gniewu krzyż
i w tej ciszy w hałasie
wyznam z wstydem,
że cię kocham, moje życie.